Pit 37

Czarno-białe dorastanie – recenzja „Cześć, Tereska” w reżyserii Roberta Glińskiego

Życie nastolatka mieszkającego na blokowisku w jednej z gorszych dzielnic wielkiego miasta nie jest usłane różami. Otoczony w znacznej mierze ludźmi z marginesu społecznego oraz staczającymi się rówieśnikami, nie zawsze jest w stanie przełamać presję środowiska i wbrew niemu wyrosnąć na dobrego człowieka i obywatela – zwłaszcza, gdy własna rodzina nie daje dobrego przykładu. Między innymi ten problem, pośród szeregu innych, porusza film „Cześć, Tereska” Roberta Glińskiego.

Tereska to piętnastoletnia dziewczyna, mieszkająca na jednym z warszawskich osiedli. Marząc o pracy w charakterze projektantki mody, podejmuje naukę w szkole krawieckiej. Tam spotyka przyjaciółkę, Renatę. Bez należytej opieki ze strony rodziców – ojciec często zagląda do kieliszka, matka zaś nie jest w stanie sama upilnować nastolatki – za sprawą nowej koleżanki sięga po używki, a wkrótce wpada w złe towarzystwo. Jej chłopakiem zostaje miejscowy dresiarz, a toksyczny związek wkrótce owocuje przykrymi konsekwencjami. Tereska marnuje swój krawiecki talent, a wraz z nim szansę na lepsze życie.

Film Roberta Glińskiego jest na swój sposób wstrząsający. Porusza przede wszystkim jego autentyczność. Patologia została tutaj pokazana bez cenzury, często w najgorszym możliwym wydaniu, jednak skrzywdziłbym twórców, mówiąc, że to brutalność przekazu stanowi podstawę tego filmu. Podstawą są tutaj bowiem bohaterowie – niezwykle autentyczni, przekonujący, będący ludźmi z krwi i kości, jakich każdego dnia można spotkać przechadzając się po osiedlach o wątpliwej reputacji.

Odtwórcy ról nastolatków to niemal wyłącznie ludzie bez dotychczasowego doświadczenia aktorskiego. Aktorka wcielająca się w główną bohaterkę, czyli Aleksandra Gietner, jak również odtwórczyni roli jej filmowej koleżanki – Karolina Sobczak, w „Cześć, Tereska” miały swój aktorski debiut. Być może dzięki temu wypadły tak naturalnie. Na doskonałym poziomie stoją tutaj dialogi, w których nie ma miejsca na żadne upiększanie wypowiadanych przez bohaterki słów. Przeciwnie, sposób w jaki mówią, a także słownictwo, którego używają, zostało odpowiednio dobrane zarówno do wieku bohaterek, jak również ich osobowości. I tak, Aleksandra Gietner odtwarza cichą, nieco nieśmiałą dziewczynę bez charakteru, bez własnego zdania, dającą się manipulować otoczeniu, Karolina Sobczak zaś przeciwnie – jej Renata to typowa bywalczyni dyskotek, której w głowie nie nauka i przyszłość. Interesują ją raczej chłopaki, papierosy i tanie wino. Podobnie jest z rolami chłopięcymi. To szablonowi dresiarze bez przyszłości, nie potrafiący wyjrzeć poza własną dzielnicę, których żywot sprowadza się tylko do ulicznych bijatyk, picia i ‚zaliczania’ kolejnych dziewcząt z okolicy.

Kilka słów należałoby powiedzieć także o odtwórcach roli dorosłych bohaterów. Jako ojciec-pijak bardzo dobrze wypadł Krzysztof Kiersznowski, jeden z najbardziej doświadczonych aktorów w obsadzie. Nie inaczej jest ze Zbigniewem Zamachowskim, odgrywającym Edka, kalekę, z którym Tereska się zaprzyjaźnia, a któremu naprawdę na niej zależy. Małgorzata Rożniatowska, czyli matka protagonistki, dostała wprawdzie niewielką rolę, ale jako niewiele mogąca rodzicielka dziewczyny, troszcząca się jednak o jej przyszłość i pragnąca, by córce udało się wyrwać i zmienić swój los – wypada nad wyraz przekonująco.

„Cześć, Tereska” to film utrzymany w czarno-białych barwach. Ma to swoją symbolikę. Bo istotnie, w życiu pokazywanych nam przez Glińskiego bohaterów trudno doszukać się kolorów. Nawet tytułowa bohaterka, początkowo snująca marzenia o przyszłości w zawodzie projektantki mody, z czasem zaczyna zdawać sobie sprawę z utopijności swoich planów, rezygnować z nich i marnować swoją szansę. Opowiedziana tu historia idealnie pokazuje, jak zgubne skutki dla młodego człowieka może mieć niewystarczająca opieka rodzicielska, a przede wszystkim – otoczenie, zdemoralizowane i pozbawione jakichkolwiek wartości czy autorytetów.

Mogę zaryzykować stwierdzenie, że „Cześć, Tereska” to jeden z najciekawszych filmów polskiej produkcji w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Rzadko zdarza się dzieło, które tak przekrojowo pokazywałoby dany temat, w tym przypadku trudności dorastania w niesprzyjającym otoczeniu. Obraz odarty jest z jakiegokolwiek patosu, trudno też doszukiwać się w nim jakichkolwiek akcentów moralizujących. Twórcy przedstawiają jedynie historię, wszelkie wnioski pozostawiając w gestii widza.

Kunszt Roberta Glińskiego został doceniony przez autorytety w dziedzinie filmu. „Cześć, Tereska” obsypano wieloma nagrodami. Są wśród nich Złote Lwy dla najlepszego filmu, Złote Kaczki, oraz Orły w wielu kategoriach. O tym, jak bardzo zasłużone to laury, najlepiej przekonać się podczas seansu.

Previous article
Pierwszy zwiastun filmu „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego
Next article
Świąteczny prezent dla kierowców. S8 w kierunku Białegostoku i obwodnica Bełchatowa
About the author