Pit 37

Polskie Termopile – Bitwa pod Węgrowem

Powstanie styczniowe, jeśli wziąć pod uwagę jego aspekt czysto militarny, uznać można za typowy przykład wojny partyzanckiej. Niewiele było w jego trakcie doniosłych batalii, które angażowałyby setki czy tysiące stających naprzeciw siebie uczestników. Jednym z nielicznych wyjątków była stoczona 3 lutego 1863 roku bitwa pod Węgrowem. Ochrzczona mianem „Polskich Termopili”, zakończyła się ważnym, taktycznym tryumfem sił powstańczych.

Węgrów, mieszczący się na terenie współczesnego województwa mazowieckiego, został zdobyty przez Polaków już w pierwszym dniu powstania. Po tym, jak miasto zostało oczyszczone z wojsk rosyjskich, w odpowiedzi na manifest ogłoszony przez Komitet Centralny Narodowy, napływali do niego ochotnicy pragnący wziąć udział w walce o wolność Polski, a jednocześnie uniknąć przymusowego wcielenia do armii zaborcy. Węgrów znalazł się pod dowództwem Władysława Jabłonowskiego ps. Genueńczyk i Jana Metlińskiego ps. Sokół. Razem mieli oni do dyspozycji siły powstańcze w liczbie 3500 ochotników. Niestety, choć woli walki powstańcom nie brakowało, to już wówczas ujawniły się braki w uzbrojeniu. Większość Polaków przeciwko regularnym siłom rosyjskim miała do dyspozycji jedynie kosy. Zaledwie kilkuset dysponowało bronią palną, w większości zwykłymi myśliwskimi dubeltówkami.

Tak duża koncentracja sił powstańczych była solą w oku stacjonujących w pobliskich Siedlcach Rosjan. Zdecydowali się oni możliwie szybko odbić Węgrów z rąk Polaków, zamierzając uderzyć punktowo trzema kolumnami. Pierwsza, pod wodzą generała Mikołaja Krudenera, licząca ponad 2500 żołnierzy, miała nadjechać koleją z garnizonu warszawskiego, druga – z Małkini, trzecia natomiast, znacznie mniej liczna – pod wodzą Georgija Papaafanasopuło, grupująca wojska z siedleckiego garnizonu, miała zaatakować Polaków od strony południa.

Zanim doszło do decydującej fazy bitwy, między Polakami a Rosjanami doszło do kilku mniejszych potyczek. Zaborca został zaskoczony – nie spodziewał się po przeciwniku tak silnego oporu. Pułkownik Papaafanasopuło musiał wstrzymać się z większymi natarciami aż do czasu przybycia posiłków. Na kilkanaście godzin przed walną bitwą rozbił ze swoimi podkomendnymi obóz pod Szarutami. Wtedy, około północy siły powstańcze przypuściły nań niespodziewany szturm. Szarża kosynierów i strzelców dowodzonych przez Władysława Jabłonowskiego całkowicie zdezorganizowała Rosjan i zasiała chaos w ich szeregach. Wróg stracił wówczas wielu żołnierzy i gdyby nie fakt, że w porę rozpoczął ostrzał z armat, załamując polskie natarcie, mógłby zostać całkowicie rozbity. Bilans natarcia był jednak korzystny dla Polaków. Nie dość, że położyli trupem dziesiątki Rosjan, przy minimalnych stratach, to atak miał ogromne znaczenie dla morale obu stron. Tchnął dodatkową wiarę w powstańców, Rosjanie zaś przekonali się, że mają do czynienia z dobrze zorganizowanym, śmiertelnie niebezpiecznym przeciwnikiem.

Wkrótce Rosjanie otoczyli miasto szczelnym kordonem i zamknęli powstańcom potencjalne drogi ucieczki. Obrońcy Węgrowa, mając wrogów po swoich wszystkich stronach, stanowili dla Rosjan łatwy cel do ostrzału. Rankiem 3 marca wróg pod wodzą Papaafanasopuło wraz ze swoimi wojskami dotarł na wzniesienie nieopodal Gościńca Niepodległości, skąd miał doskonały widok na oblegane miasto i znajdujące się tam oddziały. Wkrótce zagrzmiały armaty. Zabudowania Węgrowa zaczęły płonąć i dla powstańców stało się jasne, że jeśli nie podejmą brawurowego kontrataku, ich los jest przesądzony.

Właśnie wtedy Jan Matliński, pod intensywnym ostrzałem, zdołał zorganizować grupę złożoną z blisko tysiąca polskich żołnierzy uzbrojonych w kosy. Ruszyli oni z impetem na rosyjskie armaty. Była to ostatnia rzecz, jakiej spodziewali się Rosjanie – atak powstańców spowodował zamęt w ich szeregach. Blisko 150 Polaków przypłaciło szarżę życiem, jednak straty wroga również były znaczące. Śmiały manewr pozwolił siłom powstańczym na względnie bezpieczną ewakuację z Węgrowa, mimo, że pułkownik Papaafanasopuło starał się za wszelką cenę do tego nie dopuścić. Jego żołnierze usiłowali odciąć Polakom drogę ucieczki, jednak zdołali związać walką tylko niewielką część powstańców. Reszta tymczasem znajdowała schronienie w otaczających miasto gęstych lasach.

Choć Papaafanasopuło na własne oczy widział polskich powstańców wycofujących się z miasta, to po zakończonej bitwie jeszcze długo obawiał się kierować swoje wojska do jego centrum. Nie był pewien, czy Polacy nie przygotowali zasadzki. Kiedy wreszcie zdecydował się wkroczyć do Węgrowa, na miejscu zastał jedynie trzech rosyjskich szpiegów, powieszonych przez powstańczą straż. Represje, jakie spadły na miasto z rąk Rosjan, były wyjątkowo okrutne. Dokonali oni wielu brutalnych mordów na ludności cywilnej, dopuścili się licznych gwałtów na polskich kobietach, a tych obrońców miasta, którzy odnieśli rany podczas walki, bezlitośnie dobijali. Poległych zaś Papaafanasopuło polecił rozebrać do naga, zebrać w jednym miejscu i ułożyć w stos w samym centrum miasta.

Mimo, że podczas bitwy pod Węgrowem wielu Polaków złożyło na ołtarzu Ojczyzny swoje życie, to batalia zakończyła się ważnym, taktycznym zwycięstwem powstańców, które nie pozostało bez wpływu na ich morale. Wiadomość o zaciekłym oporze, jaki Rosjanom postawili żołnierze Władysława Jabłonowskiego i Jana Matlińskiego, szybko dotarła poza granice zaboru. Słynny francuski poeta, August Barbier, usłyszawszy historię o walecznych insurgentach zadedykował im utwór „Atak pod Węgrowem”, przyrównując odwagę i waleczność ciemiężonych przez zaborcę Polaków do bohaterstwa słynnych Spartan, stawiających czoła perskiej nawale.

Obok węgrowskiej batalii nie przeszli obojętnie także polscy twórcy. O Polskich Termopilach w jej kontekście pisał Cyprian Kamil Norwid w wierszu „Vanitas”:

„Grek ma więcej świetnych w dziejach kart

Niż łez… w mogile –

U Polaka tyle Węgrów wart,

Tyle!… co Termopile…”

Wiele lat później o chwalebnych wydarzeniach przypomniała Polakom Maria Konopnicka, popełniając wiersz „Bój pod Węgrowem”. Nie ma wątpliwości, że bitwa ta urosła do miana symbolu. Była to wszak jedna z największych batalii powstania styczniowego, obfitująca po stronie polskiej w akty niebywałego heroizmu. Choć był w historii Polski okres, w którym pamięć o wydarzeniach tamtego dnia nie była odpowiednio kultywowana, to trzeba przyznać, że czasy te szczęśliwie bezpowrotnie minęły. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że bitwa pod Węgrowem stanowi dziś ważny element tożsamości miasta. O tym, że współczesne pokolenia nie przechodzą obojętnie wobec wielkich czynów praprzodków, najlepiej przekonać się, biorąc udział w organizowanych każdego roku obchodach z okazji rocznicy bitwy. Zwłaszcza, że ważną ich część stanowią wiernie odwzorowane, realistyczne rekonstrukcje historyczne, które niezmiennie przyciągają pasjonatów historii, nie tylko z samego Węgrowa i okolic, ale i z odległych zakątków Polski.

Previous article
„Nadzwyczajny, szalony, ale genialny” – rzecz o „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego
Next article
Z GROMem na Wehrmacht! – recenzja powieści „1939.com.pl” Marcina Ciszewskiego
About the author